piątek, 20 marca 2015

Coitus

Uwaga! To, co za chwilę przeczytacie, może poważnie zachwiać waszym światopoglądem i zrobić wam wodę z mózgu, jak zresztą całe opowiadanie, które tutaj publikuję. Ale czasem warto podjąć ryzyko, czyż nie?
Na początku chciałam napisać tu tylko jedno zdanie w stylu: "człowieka poznaje się po małym palcu u nogi", lecz ostatecznie stwierdziłam, że weźmiecie mnie za świruskę, więc postanowiłam nieco rozbudować moją wypowiedź. 
Może zacznę od tego, że jestem optymistyczną pesymistką. Tak, dobrze przeczytaliście. Na ogół widzę świat w odcieniach szarości, kocham refleksje nad sensem istnienia i miewam kryzysy egzystencjalne. Jednak dość często zdarza się, że jedna z moich przyjaciółek przychodzi do mnie po radę. Wtedy potrafię doszukać się pozytywów nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Na ogół bardzo lubię słuchać, mam też duże pokłady cierpliwości, dlatego marzę o zostaniu psychologiem (choć wiem, że w naszym pięknym kraju najprawdopodobniej i tak skończę w McDonald's lub wyjadę do Irlandii, gdzie poznam przystojnego, rudego Irlandczyka i będę z nim miała kochane, rude, polsko-irlandzkie dziecko). 
Mój charakter zmienia się jak pogoda w Anglii - czasem cztery razy w ciągu godziny. Na szczęście w większości przypadków umiem się opanować. Na ogół jestem uśmiechniętą osóbką ze spaczonym poczuciem humoru, którego nikt nie rozumie (nawet ja), a wszyscy i tak się śmieją. Mam syndrom dwulatka - pytam się dosłownie o każdą drobnostkę, co często bywa niesamowicie irytujące. Jednak nic tak nie uspokaja, jak upewnienie się, że dobrze wykonuję powierzone mi zadanie. 
Lubię się uczyć i jednocześnie narzekać przez to na brak czasu. Dobra, ja w ogóle kocham narzekać. Na pogodę, niewyspanie i ból kręgosłupa. Starość nie radość. W listopadzie kończę osiemnaście lat.  Wylądowałam na profilu biologiczno-chemicznym, ogarnięta wielką miłością do chemii i namiętną nienawiścią do biologii, marząca o studiach w Anglii na kierunku kryminalistycznym, co oczywiście jest marzeniem nierealnym, o ile pragnę prowadzić w miarę godziwe życie (ale ze mnie niepoprawna marzycielka, nie przejmujcie się). 
Nie cierpię przebywania w tłumie ludzi. Krótko mówiąc - dobrze czuję się jedynie w gronie bliskich przyjaciół lub w towarzystwie samej siebie. Gdyby ktoś mnie zapytał, czego najbardziej się boję, odpowiedziałabym, że os i oglądania czyjejś śmierci. To drugie wiąże się przede wszystkim z bezradnością. Lubię wszystko kontrolować, a nienawidzę bezradności i biernego oglądania cierpienia drugiej osoby. 
Moja orientacja w terenie jest zerowa. Potrafię zgubić się nawet na wsi, na której mieszkam od urodzenia. Jednak mimo to przepadam za nocnymi spacerami w miejsca, gdzie nie ma żywej duszy ani światła. Ze względu na podobne zamiłowanie do adrenaliny, kocham horrory. Niestety, gdybym została bohaterką jednego z nich, najprawdopodobniej zginęłabym na wstępie. Mam dwie lewe ręce i dwie lewe nogi (wiem, że tak się nie mówi, ale nie mogłam znaleźć odpowiedniejszego określenia).W mojej byłej podstawówce krąży pogłoska, że tylko ja potrafię złamać nogę, stojąc w miejscu (tak naprawdę to biegałam w tamtym momencie, ale niech już będzie). 
Co do zainteresowań, od zawsze kochałam czytać, jednak jestem niesamowicie wybredna jeśli chodzi o książki. Jeszcze dwa lata temu sięgałam tylko po obyczajówki i powieści psychologiczne. Obecnie przerzuciłam się na antyutopie. Na szczęście słucham każdego rodzaju muzyki. Wstyd mi za to, ale czasem nawet cukierkowego popu (jednak tylko wtedy, gdy uczę się matematyki. Trzeba coś zrobić, żeby nie stracić zdrowych zmysłów, prawda?). 
Nie lubię podróżować. Przywiązuję się do miejsc i ludzi, które znam, dlatego każda zmiana otoczenia to dodatkowy stres. Moi przyjaciele i rodzina wiele dla mnie znaczą. Kocham spędzać czas w ich towarzystwie - wtedy mogę być naprawdę sobą. 
Bloguję od siódmego roku życia. Wolicie nie oglądać moich początków, uwierzcie na słowo. 
Wiem, że najprawdopodobniej nie będziecie tego wszystkiego czytać, dlatego zachęcam was do poznawania mnie poprzez opowiadanie, które publikuję na blogu.

2 komentarze:

  1. Nie lubię zostawiać spamu, zwłaszcza w miejscu nie odpowiednim, ale wolę już tutaj niż pod swoim komentarzem. Jak przeczytasz to usuń.

    "Jabłka i śniegi"
    Powieść osadzona jest na początku XX wieku, lata 1906-1910.
    Nastoletnia Cyntia Montenegro wywodząca się z sytuowanej rodziny popełnia niewybaczalny błąd, oddaje swoje serce synowi ogrodnika, chłopcu, którego lata wcześniej uczyła czytać.
    Niewinna przyjaźń zapoczątkowana w sadzie wśród jabłek, przeradza się w romans, a jego skutki stają się nieodwracalne. William zostaje postrzelony i przepędzony, a zdesperowana i zakochana kobieta pragnie go odszukać. W ten oto sposób trafia do kamienicy Hektora Rodrigeza, starszego od niej o kilkanaście lat przedsiębiorcy i muzyka.
    To przypadkowe spotkanie późną jesienią niesie z sobą wiele konsekwencji. Hektor wyjawia kobiecie, że jest Hiszpanem i nigdy nie widział śniegu. Młoda dziewczyna postanawia więc pokazać mu śniegi i w ten sposób zdobyć jego serce, by jej dziecko nie przyszło na świat bękartem.
    Jak wiele człowiek jest w stanie poświęcić dla dobra rodziny?
    Obsesyjne miłości, zbrodnie, tajemnice przeszłości...
    Błędy, porażki i chwile radości...
    A pośród tego wszystkiego uczucie tak silne, że nic nie jest w stanie go zabić.

    Trailery:
    https://www.youtube.com/watch?v=TXEs6zFa9eQ
    https://www.youtube.com/watch?v=1oxe4sQaqcY
    https://www.youtube.com/watch?v=kZC1FYQzzV8

    Link:
    http://j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpisałam na Twój komentarz u mnie, a twoje opowiadanie już dodaje do obserwowanych, oraz u siebie do polecanych blogów. W najbliższym czasie postaram się je nadrobić, ale uprzedzam, że zaległości mam dużo, więc to może trochę potrwać... Postaram się jednak jeszcze dziś przeczytać choć jeden rozdział.

    OdpowiedzUsuń